Wiecie już dobrze, że nie do końca po drodze mi z tradycyjnym gotowaniem. Sama nie wiem skąd we mnie niechęć do niektórych dań, ale brak sympatii do fasolki po bretońsku wyjaśnić mi akurat łatwo: szkolna stołówka. Gęsta, mączna breja o nieciekawym kolorze i zapachu – tak wyglądają moje wspomnienia sprzed 20 lat. W czasie przymusowej kwarantanny człowiek jednak wpada na dziwne pomysły i tak oto udało mi się zrobić fasolkę, którą zjadłam ze smakiem. Do tradycji jej daleko, a w roli mięsa występuje wegański kabanos od Bezmięsny Mięsny. Do tego moja ulubiona fasola – jaś tyczny, dobra passata, przyprawy, a wszystko posypane lubczykiem (z braku pietruszki ). No to smacznego!
- 300 g białej fasoli (np. Piękny Jaś)
- 3 liście laurowe
- 4 ziarna ziela angielskiego
- 1 duża cebula
- 3-4 wegańskie kabanosy
- 500 ml passaty pomidorowej
- 1 łyżeczka wędzonej papryki
- 1 łyżeczka suszonego majeranku
- pół łyżeczki kuminu
- pół łyżeczki ostrej papryki lub płatków chili
- pieprz
- sól
- Do podania
- świeże zioła - pietruszka lub lubczyk
- pieczywo
- Fasolę moczymy w wodzie z łyżką soli.
- Następnego dnia gotujemy do miękkości z 3 liśćmi laurowymi i 4 ziarnami ziela angielskiego.
- Podsmażamy na oleju cebulę pokrojoną w kostkę.
- Dodajemy przyprawy i 3-4 pokrojone kabanosy, podsmażamy kilka minut.
- Zalewamy passatą, zagotowujemy.
- Dodajemy fasolę i gotujemy całość 10-15 minut.
- Nakładamy do misek, posypujemy posiekanymi ziołami, zjadamy z chlebem.
Fasolka po bretońsku jest taka pyszna.