Zauważyłam, że ostatnio najczęściej wpisywanym przeze mnie hasłem na Pintereście jest clean eating. Co to tak właściwie jest? Pewnie dla każdego definicja jest inna. Dla mnie to:
- jedzenie dużej ilości warzyw i owoców
- jedzenie ryb i mięsa – kurczaka, indyka i dobrej jakości wołowiny
- więcej pieczenia i gotowania, mniej smażenia (choć tego ostatniego wcale nie odrzucam definitywnie, wystarczy nie smażyć w głębokim tłuszczu, trochę oleju roślinnego czy oliwy z oliwek nikomu nie zaszkodzi)
- razowe pieczywo, ciemny makaron czy ryż, a do tego kasza: gryczana, jaglana, quinoa
- unikanie soli, nie mówię o tym żeby całkowicie ją wyeliminować – sama gotując makaron czy kaszę wciąż dodaję trochę soli, ale potrawy są naprawdę smaczne gdy doprawiamy je suszonymi lub świeżymi ziołami, czy ostrą lub wędzoną papryką
- picie 2-3 litrów wody mineralnej
- 4-5 posiłków dziennie
- duże, zdrowe śniadania – u nas to w tygodniu owsianka z owocami i bakaliami, a w weekendy jajka na tysiąc sposobów
- rezygnacja z fast foodów, słodyczy i wysoko przetworzonej żywności
- planowanie posiłków, żeby nie okazało się że lodówka pusta, a nam w szafce została chińska zupka
I NAJWAŻNIEJSZA ZASADA: - przynajmniej jeden YOLO meal w tygodniu, żebyśmy nie zwariowali
A teraz kilka moich ostatnich pojemników.
Sałatka z soczewicą
Sałatka z cebulą i cukinią (chwilkę podsmażonych na patelni), oliwkami, białą fasolą, natką pietruszki, kaparami z sokiem z połowy cytryny, chilli, solą i pieprzem.
Powinna smakować tym, którzy polubili chłopską sałatkę, dzięki sokowi z cytryny jest podobnie kwaskowa.
Owocowa sałatka z cynamonem
Grillowana polędwiczka z indyka w pesto z rukoli z kaszą gryczaną, czerwoną fasolą, zielonym groszkiem i fetą
Makaron ryżowy z filetem z kurczaka (upieczonym i pokrojonym) i warzywami “po chińsku” z sosem sojowym